poniedziałek, 7 lutego 2011

Podwodny świat

Dzisiaj razem z Olą przeżyliśmy wspaniałą przygodę. Kiedy wróciliśmy ze szkoły, Ola postanowiła, że namalujemy podwodny świat. Gdy obrazek był już gotowy, nagle zaczął się świecić i wciągnął nas do środka. Na początku nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy, ale po chwili Ola poznała rośliny i rybki, które namalowaliśmy i już wiedziała, że jesteśmy w oceanie. Dziwiłem się, że możemy bez problemu oddychać w wodzie. Nagle pojawiła się ośmiornica Klara i z przyjemnością zaprosiła nas do jej groty. Posiedzieliśmy razem przez chwilę, gdy nagle wszystkie ryby zaczęły uciekać. Klara wypłynęła z groty, aby zobaczyć co się tam dzieje. Natychmiast powiedziała nam, że w pobliżu są kutry rybackie, które masowo wyławiają ryby. Razem z Klarą uciekliśmy z groty i popłynęliśmy do jaskini. Wejście zatkaliśmy głazem. Ola zaczęła rozmyślać jakby tu powstrzymać kuter rybacki od łowienia ryb. Wymyśliłem, że może Ola weszłaby na statek i spróbowała przekonać rybaków, żeby nie łowili ryb na tym terenie. Tak też zrobiła. Rybacy chcieli ją zawieźć na brzeg, lecz ona powiedziała do nich, że nie chce wracać do domu tylko chce, żeby rybacy się stąd wynieśli. Na początku nie chcieli jej słuchać ale gdy zobaczyli jaki ten podwodny świat jest piękny, zgodzili się odpłynąć. Klara postanowiła odwdzięczyć nam się za to i wyprawiła prawdziwą ucztę. Gdy już się najedliśmy, Klara wręczyła nam muszelkę na pożegnanie i mocno wypchnęła nas w górę. A my już siedzieliśmy przy biurku. Ola otworzyła muszelkę a niej była prawdziwa perła. Schowaliśmy ją do pudełka i nie wiedzieliśmy jak to było możliwe, że znaleźliśmy się w podwodnym świecie.
Ola Mizdal

czwartek, 3 lutego 2011

Wir

Gdy przyszliśmy z Karolem do domu, nie było tam nikogo. Poszliśmy do pokoju. Kiedy Karol zamknął drzwi, zobaczyliśmy dziwny wir. Chcieliśmy uciec, ale drzwi i okna były zamknięte. Kręciliśmy się tak około godziny. Wtem wir wyrzucił nas na zewnątrz. Okazało się, że jesteśmy na pustyni. Nie mieliśmy wody, ani nic do jedzenia. Nagle coś zauważyliśmy. Nie mogłem tego kształtu rozpoznać, ale Karol powiedział, że to wielbłąd. Poszliśmy za nim. Może doprowadzi nas do wody, albo do domu. Szliśmy za wielbłądem i szliśmy, a on ciągle był daleko. Nagle znowu ujrzeliśmy wir, który zaczął nas wciągać. Znowu długo się kręciliśmy. Kiedy zaczęliśmy spadać, to Karol powiedział, że nareszcie jesteśmy w jego pokoju. Głodni szybko poszliśmy coś zjeść.
Karol Łowczynowski

wtorek, 1 lutego 2011

Pomagamy Drakuli

Pewnego dnia bawiłem się z Kasią w chowanego. Zanim doliczyłem do dziesięciu Kasia zawołała mnie do szafy, bo znalazła tajemnicze przejście. Prowadziło ono do Transylwanii, która leży w Rumunii. Jest tam zamek Drakuli. Kiedy podeszliśmy do niego, to okazało się, że jest zamknięty. Na drzwiach zamku wisiała kartka z napisem: ,,Wycieczki zostały zawieszone na czas choroby Hrabiego Drakuli''.
Mimo to postanowiliśmy wejść do zamku. Weszliśmy do komnaty, w której leżał chory Drakula i zapytaliśmy, czy nie moglibyśmy oprowadzić turystów za niego. Dakula zgodził się. Przebraliśmy się więc za wampiry i ustanowiliśmy kolejność zwiedzanych komnat. Na początek turyści zwiedzali kuchnię, salon i salę tronową oraz wiele innych komnat, których nazw nie pamiętam. Później zwiedzali katakumby. A na koniec pokazaliśmy im chorego Drakulę. Pod wieczór Drakula był na tyle zdrowy, że upiekł dla nas ciasto. Gdy je skosztowaliśmy, to okazało się, że jest już późno. Przebraliśmy się w swoje urania, wyszliśmy z zamku i podeszliśmy do drzwi w krzakach. Pomachaliśmy na pożegnanie Drakulii i weszliśmy przez drzwi. Okazało się, że prowadził one do szafy Kasi. I tak się skończyła nasza przygoda.
Kasia Książka