środa, 27 kwietnia 2011

Przygoda w zamku

Kiedy dzisiaj wychodziłem z Oliwią ze szkoły, to przed drzwiami szkolnymi pojawiło się tornado i nas wciągnęło. Po chwili znaleźliśmy się przed ogromnym zamkiem, który stał na wielkim wzgórzu. Gdy weszliśmy do zamku, to przed nami pojawił się duch i zaprosił nas do swojej komnaty. W tej komnacie było dużo złotej biżuterii, która pięknie lśniła. Już chcieliśmy jej dotknąć, jednak duch nam zabronił. Gdy duch na chwilę zniknął, to my wzięliśmy kilka pierścionków na pamiątkę i schowaliśmy do małego plecaka. Po chwili pojawił się duch i był zły. Nagle zrobiło się ciemno. Tak ciemno, że nie było nic widać. Kiedy się rozjaśniło okazało się, ze znowu jesteśmy przed szkołą, ale niestety plecak jest pusty.
Oliwia Sokołowska

piątek, 15 kwietnia 2011

Przygoda z żelazkiem

Mama Oliwii prasowała cichy. Jednak musiała nagle wyjść i poprosiła nas, żebyśmy popilnowali żelazka. Zgodziliśmy się, bo myśleliśmy, że będzie fajna przygoda. Mieliśmy rację. Nagle z żelazka pojawiła się wielka para i przeniosła nas do zmyślonego świata. Kiedy tam sobie chodziliśmy spotkaliśmy czarodziejkę, która miała długie czerwone włosy. Przywitaliśmy się z nią i powiedzieliśmy jak tu się znaleźliśmy. Zapytaliśmy się, czy mogła by nam pomóc wrócić do domu. Czarodziejka zgodziła się. Wypowiedziała zaklęcie i w jednej minucie znaleźliśmy się w domu. Kiedy opowiedzieliśmy wszystko mamie, to powiedziała, ze nigdy by mi nie dała żelazka do ręki.
Oliwia Nurek

czwartek, 14 kwietnia 2011

Przygoda w zamku duchów

Dzisiaj, kiedy wracałem z Oliwią do domu, to nagle wciągnęło nas tornado. Kiedy się zatrzymało zauważyliśmy, że jesteśmy na wielkim podwórzu zamku. Tam gdzie byliśmy było bardzo zimno i ciemno, więc weszliśmy do zamku. W zamku także było ciemno, ale Oliwia zauważyła włącznik światła. Po zapaleniu światła zobaczyliśmy, że w zamku jest strasznie, i że na obrazach są duchy. Kiedy weszliśmy po schodach to zauważyliśmy czarne stare drzwi. Byliśmy bardzo ciekawi, co tam jest, więc otworzyliśmy je i weszliśmy do środka. Jednak był to zły pomysł, ponieważ spotkaliśmy tam ducha, który był bardzo zły, bo zakłóciliśmy mu sen. Kiedy duch nas zauważył , to zaczął nas gonić. Uciekaliśmy ile sił w nogach. Nagle zobaczyliśmy drugie schody górę. Gdy tam weszliśmy zauważyłem moich kolegów, którzy byli przywiązani do drewnianej belki. Myślałem, że nie żyją, ale oni jednak oddychali. To nie wszystko. Po minucie zobaczyliśmy biegnącego ducha. Był tak zmęczony, że musiał odpocząć. Wtedy Oliwia zakradła się od tyłu i związała go liną, a ja odwiązałem moich kolegów. Nagle, nie wiadomo skąd pojawił się przed nami elf, który powiedział, że na zewnątrz jest samochód, którym możemy odwieść kolegów do domu. Było już późno, ale zgodziliśmy się. Potem tym samochodem wróciliśmy do domu. Przed domem czekał na nas elf. Zabrał nam samochód i cofnął czas. Gdy weszliśmy do mieszkania opowiedzieliśmy wszystko mamie, ale nam nie uwierzyła. Ach ci dorośli.
Oliwia Mołczan

wtorek, 12 kwietnia 2011

W krainie niedźwiedzi

Niedawno razem z Olą przeżyłem wspaniałą przygodę. Wieczorem, kiedy oglądaliśmy zdjęcia z wakacji, mama Oli zawołała nas na kolację. Schodziliśmy na dół, gdy wtem schody zapadły się i wpadliśmy do ciemnego tunelu. Kiedy ocknęliśmy się, zobaczyliśmy że przed nami stoi ogromny niedźwiedź grizli. Byliśmy bardzo wystraszeni. Niedźwiedź powiedział nam, że jest strażnikiem Wielkiego Króla Niedźwiedzi i musimy z nim pójść. Tak też zrobiliśmy. Gdy ujrzeliśmy króla, ten poprosił nas o pomoc, mówiąc: „Słuchajcie, nie dawno zaatakowała nas grupa większych od nas niedźwiedzi, porwali moją córkę. Czy moglibyście nam pomóc?” Odrzekliśmy, że owszem. Następnego dnia, wczesnym rankiem wszyscy byliśmy już uzbrojeni i gotowi do walki. Skradaliśmy się cichutko i gdy dotarliśmy do celu, zaskoczyliśmy ich. Jednak przywódca ich grupy powiedział nam, że nie chcą walczyć a my byliśmy bardzo zaskoczeni. Wyjaśnił nam też, że odda córkę i poprosił, żeby nie wszczynać wojny. Z początku Wielki Król Niedźwiedzi nie chciał w to uwierzyć ale gdy uścisnął córkę, natychmiast się zgodził i wszystko było jak dawniej: król odzyskał córkę a niedźwiedzie żyły w pokoju. Król w podziękowaniu podarował nam słoik miodu i odesłał nas do domu.
Gdy otworzyliśmy oczy staliśmy wciąż na schodach. I nie byliśmy pewni czy to, co się wydarzyło było prawdą, czy może szaloną fantazją.

Ola Mizdal

sobota, 9 kwietnia 2011

W magicznym świecie

Dzisiaj ponownie odwiedziłem Karolinę. Gdy Karolina odrobiła lekcje, to razem ze mną usiadła na fotelu. Wzięła książkę i zaczęła czytać. Po chwili ujrzeliśmy ruchome schody. Bardzo nas to zaciekawiło, więc weszliśmy na nie. Te schody przeniosły nas do innego świata. Był to świat rozrywki i zabawy. Tam gdzie zabawki żyły. Chwilę później ujrzeliśmy małego krasnoludka, który oprowadził nas po kilku miejscach. Były to bardzo ciekawe miejsca. Krasnoludek zaproponował nam, żebyśmy spróbowali nauczyć się robić ciasto poziomkowe, uwielbiane przez krasnoludki. Więc spróbowaliśmy. Niestety nadszedł czas, że krasnoludek musiał wracać do swojej pracy. Pożegnaliśmy się z nim i znaleźliśmy się przed fotelem.

Karolina Marciniak

czwartek, 7 kwietnia 2011

Przygoda na scenie

Gdy przyszedłem z Karolem do domu, to u Karola pojawił się wir i nas wciągnął. Znaleźliśmy się na scenie z zespołem Fell. Zapytali się nas czy Chcielibyśmy z nimi zagrać. Zgodziliśmy się. Ja byłem gitarzystą, a Karol basistą. Jak skończyliśmy grać, to nam podziękowali. Znów pojawił się wir i nas wciągnął. Znaleźliśmy się z powrotem w domu. Było już późno, więc poszliśmy się wykąpać. Przy kolacji opowiedzieliśmy wszystkim naszą przygodę.
Karol Łowczynowski

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Wyścig

Dzisiaj ponownie odwiedziłem Izę. Gdy skończyła odrabiać lekcje to zabrała mnie na dwór na rolki. Jeździliśmy po betonie aż nagle za domem Izy pojawiła się rakieta wsiedliśmy do niej i polecieliśmy na marsa. Był tam duży tor do jeżdżenia na rolkach jeden marsjanin powiedział że król marsian najlepszy rolkarz w całym wszechświecie chce się ścigać na rolkach z Izą. Iza się zgodziła i stanęła na linii startu, a ja byłem sędziom. Gdy powiedziałem „START” to niedowierzałem własnym oczom Iza była cały czas na prowadzeniu aż do samej mety. Iza i ja podziękowaliśmy Królowi za wspaniały wyścig wsiedliśmy do rakiety i polecieliśmy do domu. Opowiedzieliśmy o wszystkim mamie i tacie Izy ale nam nie uwierzyli.

Iza Krzyzińska