poniedziałek, 20 czerwca 2011

Wielkie losowanie

Dzisiaj przyszedłem rano do klasy. To już ostatni dzień z lekcjami. Robiliśmy porządki w klasie, oraz wakacyjną dekorację. Śpiewaliśmy także piosenkę, którą ostatnio uczyliśmy się. Wreszcie przyszła ta chwila. Pani przygotowała losy i tylko na jednym było napisane „Jestem twój Misiu”. Wszystkie losy trafiły do torebki. Na hasło dzieci zaczęły losowanie. Każdy stał już z losem i wtedy pani powiedziała, że mogą otworzyć los. Nastała chwila ciszy, po której okazało się, że moim nowym domem będzie dom Oliwii Mołczan. I tak spakowałem swoją szafę i pożegnałem się z dziećmi życząc im wesołych wakacji i obiecałem odwiedzić je we wrześniu.

Miś Uszatek

piątek, 17 czerwca 2011

W Baśniowej Krainie

Dziś wybraliśmy się z Oliwią oraz dziećmi z klasy 3a na pożegnalne ognisko. Wszyscy zebraliśmy się przed szkołą przed 16:00, potem wszyscy pojechaliśmy na działki. Zaczęliśmy grać w zbijaka, gdy Pani rzuciła piłką to wszystkie dzieci zniknęły, a my znaleźliśmy się w Baśniowej Krainie. Zauważyliśmy Królewnę Śnieżkę, no to jej się spytaliśmy, gdzie jesteśmy i jak się nazywamy.
Miś przedstawił nas i powiedział:
Ja jestem Uszatek, a ta oto dama to Oliwia.
Ona odparła:
Jesteście w Baśniowej Krainie, bardzo miło mi was poznać, tu znajdziecie: krasnoludki, syrenki, wróżki, gadające drzewa i gadające kamienie.
My odparliśmy:
Aha dziękujemy bardzo, ciebie też bardzo miło poznać, a gdzie mamy teraz iść??
Królewna odparła:
Możecie iść ze mną do domu Krasnoludków.
Odparliśmy:
Dobrze, a może mamy ci pomóc sprzątać albo coś innego?
Królewna powiedziała:
Wiecie co, ty Uszatku możesz umyć naczynia, a ty Oliwia możesz mi pomóc rozwiesić pranie.
Odparliśmy:
No to idziemy szybko i bierzemy się do roboty!
15 minut później. Oliwia powiedziała:
No nareszcie doszliśmy, bierzemy się za robotę.
Gdy już skończyliśmy, to przyszły krasnoludki i powiedzieliśmy im, co się stało i jak się tu znaleźliśmy.
Gdy poznaliśmy krasnoludki, to opowiedzieliśmy Im naszą fantastyczną przygodę i jak się tu znaleźliśmy. Były pod wielkim wrażeniem i jakby nie bardzo nam uwierzyły w to, co im powiedzieliśmy, ale Śnieżka to, co my powiedzieliśmy potwierdziła.
Poszliśmy ze Śnieżką na spacer, gdy dotknęliśmy gadającego drzewa, to pojawiliśmy się przy ognisku z całą naszą klasą, i piekliśmy kiełbaski, a potem mieliśmy wiele, wiele konkursów.
Wszyscy trafili bezpiecznie do swych domów.

Oliwia Sokołowska

środa, 15 czerwca 2011

Produkcja kolczyków

Gdy siedziałem z Oliwią przy biurku, zobaczyliśmy, że kolczyki siostry Oliwii zaczęły uciekać. Goniliśmy je przez godzinę, ale dalej uciekały, a my je goniliśmy. Nie wiadomo kiedy znaleźliśmy się w fabryce kolczyków. Rozglądaliśmy się za kolczykami Asi. Po minucie znaleźliśmy je i wróciliśmy do domu. Usiedliśmy w fotelu i pomyśleliśmy, że kolczyki chciały nam coś powiedzieć. Nagle zobaczyliśmy kartkę. Było na nie napisane, że kolczyki potrzebują naszej pomocy. Zgodziliśmy się i one zabrały nas do fabryki kolczyków. Okazało się, że ludzie kupują coraz więcej kolczyków, a ich jest coraz mniej. Poprosiły, żebyśmy pomogli im wyprodukować więcej kolczyków. Ja zrobiłem 230 kolczyków, a Oliwia 220. W podziękowaniu podarował y nam 10 par. Wzięliśmy kolczyki i wróciliśmy do domu. Daliśmy kolczyki mamie i Asi. Kiedy mama zapytała skąd je mamy, powiedzieliśmy, że z fabryki i że sami je zrobiliśmy. Wtedy mam powiedziała, że wyprodukowaliśmy je w swojej wyobraźni, albo dostaliśmy w czasie świąt pod choinkę. Nagle nie wiedzieliśmy czy to wyobraźnia, święta, czy może sen. Kiedy obudziliśmy się mama stwierdziła, że popsuła nam się wyobraźnia i trzeba pójść do mechanika, który nam ją naprawi. Po powrocie wszystko było jak dawniej, ale kolczyki mieliśmy dalej.

Oliwia Nurek

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Spotkanie z Druidem

Po szkole wróciłem do domu z Wiktorem. Zaczęliśmy czytać książkę o przyrodzie. Nagle z książki wyrosły drzewa, krzaki i zwierzęta, więc zaczęliśmy chodzić po lesie. Zobaczyliśmy jaskinię. Kiedy podeszliśmy bliżej usłyszeliśmy płacz. Weszliśmy do środka. Zobaczyliśmy tam druida. Zapytaliśmy go, dlaczego płacze. Druid powiedział, że uciekł jego wilczek. Pomogliśmy mu szukać pupilka. Wiktor na północy, ja na południu, druid na wschodzie i zachodzie. Druid znalazł lisa i zająca. Ja znalazłem jaskinię i wszedłem do niej i nagle … Z jaskini wyskoczył niedźwiedź. Zaczął mnie gonić. Pobiegłem do druida, który powiedział do niedźwiedzia „Odejdź!” i i on odszedł. Poszliśmy razem do Wiktora. Okazało się, że to Wiktor znalazł wilczka przy stawie. Wróciliśmy do jaskini, gdzie druid nam podziękował. Nagle drzewa się zmniejszyły i wszystko zaczęło znikać. Wszystko opowiedzieliśmy mamie, ale mama nam nie uwierzyła.

Wiktor Rajski

sobota, 11 czerwca 2011

Przygoda z mroczną baletnicą

Dzisiaj odwiedziłem Natalię. Po obiedzie wyszliśmy na dwór. Wśród drzew zobaczyliśmy mroczną baletnicę, która miała na imię Mrocznusia Wielka. Szukała ona swojego zamku, który znajdował się w Świeradowie. Zapytałem ją jak się tu znalazła? Ona opowiedziała mi swoją historię. Gdy szła z przewodnikiem zobaczyła czarne róże. Chciała zerwać jedną. W tym czasie przewodnik oddalił się, a ona błąkała się po lesie, aż znalazła się tutaj. Zaczęliśmy szukać pana przewodnika, ale nigdzie go nie było. Mroczniusia powiedziała, że może poszedł do zamku. Zwołaliśmy całą klasę 3a i wyruszyliśmy w stronę zamku. Gdy dotarliśmy, okazało się, że przewodnik był już na miejscu i czekał. Mroczusia podziękowała nam za pomoc i odeszła. Wtedy pani Renatka zapytała się „Czy chcielibyśmy zwiedzić zamek?”. Z wielką ochotą zgodziliśmy się na zwiedzanie.

Natalia Połoczańska

piątek, 10 czerwca 2011

Na zamku Czocha

Pewnego dnia Laura zabrała mnie na klasową wycieczkę, ale ponieważ byłem również z dziećmi z klasy 3a i 3c, przygoda ta działa się nie tylko z Laurą.
Byliśmy właśnie w zamku Czocha, gdy usłyszeliśmy płacz i głośne kroki. Nagle w drzwiach stanęła niewierna żona szukająca swego zamurowanego dziecka. Wszyscy bardzo się baliśmy i uciekliśmy na wieżę. Zabarykadowaliśmy drzwi i szukaliśmy broni. Pani Renata nas przegrupowała i w końcu gotowi wpuściliśmy niewierną żonę, rzuciliśmy się na nią i wtedy zaczęła wołać –O ja nieszczęśliwa, o ja nieszczęśliwa… Opowiedziała nam swoją historię, lecz nagle wieża zaczęła się chwiać i zaczęliśmy uciekać. Baliśmy się, że spadniemy. Nagle pojawił się wir, który przeniósł nas do autobusu. Po tej przygodzie byliśmy bardzo głodni, tak więc udaliśmy się do Grodźca na kolację.
Kasia Książka

czwartek, 9 czerwca 2011

Na wycieczce

Witam bardzo serdecznie, jestem Uszatek, a moja dzisiejsza opiekunka to Laura. Wybieramy się na jedną noc na Grodźcu, gdy Laura mnie dotknęła znaleźliśmy się w autobusie z Panią Renatą, Panią Kasią i dziećmi z klasy 3c i 3a. Byliśmy bardzo zdziwieni i nie wiedzieliśmy, o co chodzi, lecz pani Renia nam wyjaśniła, że jedziemy do pana przewodnika, a potem w góry. Gdy pan przewodnik był już w autobusie mówił nam gdzie jesteśmy i gdzie jedziemy, ale ja i Laura nie byliśmy zbytnio zainteresowani. Laura zapytała: proszę pani daleko jeszcze do tych gór? A pani Renia odparła:
-No Laura no, co ty? Jeszcze jakieś 20 minut jazdy autobusem. Laura na to: aha dziękuje bardzo. Nareszcie dojechaliśmy, mieliśmy miła niespodziankę, ponieważ był zjazd gondolą, ale gdy już byliśmy w środku było źle, bo gondola zaczęła się kiwać a ja i osiem dziewczyn jechałyśmy bez pani. Oliwia Nurek powiedziała: Bez obaw już koniec. Wszyscy bezpiecznie wyszli z gondoli i czekali na resztę. Dziesięć minut później, już wszyscy przyjechali na samą górę, a pani Kasia kazała wyjść na dwór, no to wszyscy wyszliśmy. Pan przewodnik prowadził nas w górę, górę i górę, aż doszliśmy do granicy Czeskiej. Każdy sądził, że już wracamy, ale to była dopiero połowa drogi. Gdy już byliśmy na końcu drogi to Pan przewodnik powiedział: Kto chce może iść na wieże widokową? Prawie każdy chciał, oprócz 4 osób. Z wieży widokowej było widać nasze kominy z ELEKTROWNI TURÓW, gdy już zeszliśmy z wieży widokowej to, każdy narzekał ze zmęczenia, lecz to nie trwało długo, bo Pani Renia i Pan przewodnik kazali nam przestać narzekać, bo dużo drogi do przebycia, a ostatni zjazd o 16:00. Szliśmy, szliśmy i jeszcze raz szliśmy, aż doszliśmy do gondoli, gdy zjeżdżaliśmy było mniej strasznie. W końcu zjechaliśmy! Razem wszyscy wróciliśmy do autobusu i wyruszyliśmy do Zamku Czocha. Jechaliśmy dwie godziny, aż dojechaliśmy. W Zamku Czocha Pan oprowadzał nas i mówił, że kręcono w tym Zamku stare filmy wojenne i jeden odcinek serialu "Pierwsza miłość ". Pan oprowadzał nas po lochach, sali przesłuchań itd. Gdy już skończyliśmy, poszliśmy do części głównej Zamku Czocha, też zwiedzaliśmy, ale także słuchaliśmy legend, zwiedziliśmy sypialnię, łazienkę i poszliśmy również na strych. Nadszedł koniec zwiedzania, wyszliśmy kupować przepiękne pamiątki. Gdy skończyliśmy weszliśmy do autobusu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Minęły dwie godziny, zaczął mocno padać deszcz, w dodatku w deszczu zgubiliśmy drogę. Ale Pan przewodnik wyskoczył z kolorową parasolką i spytał o drogę, na szczęście zastał panią, która powiedziała, w którą stronę mamy jechać, no i pojechaliśmy. Nareszcie jesteśmy! Wszyscy krzyczeliśmy z radości, no i się wypakowaliśmy i poszliśmy na obfitą kolację. Mmm.. była pyszna, po kolacji rycerz Wacław pokazywał nam swoją piękną i ciężką zbroje.
Po obejrzeniu zbroi rycerza Wacława i wysłuchaniu jego opowieści, wyruszyliśmy do sypialń po buty i bluzy. Gdy już zeszliśmy na dwór to Pan Kasztelan dał nam pochodnie, ale najpierw kazał ustawić się gęsiego i co sześć osób dawał pochodnie. Ja, Laura, Klaudia i Oliwia zauważyliśmy Białą Damę, ja się wystraszyłem, ale nie wiem jak tam dziewczyny. Wszyscy szliśmy za Panem, weszliśmy do wieży zgasło kilka pochodni. Weszliśmy po schodach, nagle musieliśmy kucnąć, bo było strasznie nisko. Nagle znaleźliśmy się w środku okrągłej wieży, zapełnionej klejnotami. Lecz Pan zakazał je zabierać i dotykać, bo będziemy przeklęci. Każdy się Pana posłuchał i zostawił klejnoty. Wszyscy bezpiecznie wróciliśmy do swych sypialń się umyliśmy się i poszliśmy spać. Pobudkę mieliśmy o 7: 00, następnie uczyliśmy się latać, a później mieliśmy śniadanie. Potem zabieraliśmy swoje rzeczy z pokoi i lecieliśmy do Złotoryi, na płukanie złota. Polegało ona na tym, że: ubieraliśmy specjalne buto - nogawki, potem dostawaliśmy miski, do których wsypywaliśmy trochę piachu, następnie robiliśmy małą dziurkę a potem Pani wsypywała trzy malutkie kamyczki złota, które mieliśmy płukać, po skończonym płukaniu zostały trzy malutkie kamyczki złota, które zabieraliśmy do domu. Do domu wszystkich przeniósł magiczny portal, wszyscy trafili bezpiecznie do domu.

Laura Skorupa

niedziela, 5 czerwca 2011

Niespodzianka

Pewnego pięknego dnia, gdy razem z Olą bawiliśmy się z Dolarkiem – kotkiem Huberta, Dolarek zaczął przeraźliwie miauczeć. Nie wiedzieliśmy co się dzieje, gdy nagle pufa się zatrzęsła, materac jakby się wysunął i wpadliśmy do środka. Kiedy się obudziliśmy, zauważyliśmy, że jesteśmy w Krainie Węży. Jeden z węży podszedł do nas i przedstawił się: „Nazywam się Karman II i jestem Wielkim Wężem”. Zapytaliśmy się Karmana, dlaczego nas tu sprowadził. Ren podpowiedział: „Sprowadziłem was tutaj, ponieważ moja córka Sani, czwartego czerwca ma urodziny, więc chciałem żebyście pomogli mi wymyśleć dla niej prezent. Długo myśleliśmy i zastanawialiśmy się, co by tutaj poradzić. Po pewnym czasie przyszło mi do głowy, żeby Karman ze swojego, ogromnego ogona, zrobił przepiękną zjeżdżalnię. Ola przyznała, że to był świetny pomysł. Gdy nadszedł czwarty czerwca, wszystko było już gotowe na przyjęcie urodzinowe. Tak jak uzgodniliśmy, Sani dostała w prezencie ogromną zjeżdżalnię. Bardzo się z niej ucieszyła. Kiedy dowiedziała się, kto to wymyślił, ucałowała mnie w policzek i wypowiedziała słowa: „Bim sala Grim, dim a rim”. Pod wpływem tych słów z powrotem znaleźliśmy się na pufie. Dolarek wesoło zamiauczał, a my nie wiedzieliśmy czy to co się wydarzyło przed chwilą było prawdą. Mimo wszystko uznaliśmy, że mieliśmy przecudne przygody.

Ola Mizdal

czwartek, 2 czerwca 2011

Smok

To ja wasz ulubiony Uszatek. Posłuchajcie mojej przygody u Karola. Pewnego dnia Karol zaprowadził mnie w dziwne miejsce. Była to jaskinia. Szliśmy tak sobie chyba z godzinę, nagle słyszymy dziwne odgłosy. Podchodzimy, patrzymy, a to smok sobie śpi w najlepsze. Nagle obudził się zaczął ziać ogniem. Zaczęliśmy uciekać, a on za nami. Już prawie nas miał, gdy nagle wpadliśmy do jakiejś dziury. Było ciemno i tak ponuro, wtedy zaczęliśmy się bać, ze tu zostaniemy na zawsze. Dziwne dźwięki zwróciły naszą uwagę. To był mały świetlik. Wskazał nam drogę do wyjścia. Byliśmy uratowani i spokojnie wróciliśmy do domu.

Karol Łowczynowski

środa, 1 czerwca 2011

Podróż w czasie

Dzisiaj po szkole poszedłem do Karoliny, która zaproponowała mi oglądanie telewizji. Kiedy spokojnie oglądaliśmy program poczuliśmy lekkie dmuchniecie wiatru. Gdy dmuchnięcia były coraz mocniejsze. To nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom, zobaczyliśmy wielkie tornado, które nas porwało. Lecieliśmy i lecieliśmy nagle skapneliśmy się, że jesteśmy w latach 70 w Krakowie. Postanowiliśmy przejść się. Po czterdziestu minutach zobaczyliśmy wielką scenę, a na niej śpiewającą Annę Jantar. Postanowiliśmy więc zostać i posłuchać jak śpiewa Po pierwszej piosence Anna miała , więc mogliśmy pójść i poprosić ją o autograf. Jednak, gdy dotarliśmy za kulisy zobaczyliśmy płaczącą Annę. Powiedziała nam, że pragnie zostać jeszcze jeden dzień w Krakowie, ale nie może, bo ma koncert w Berlinie. Kiedy zapytaliśmy ją dlaczego w takim razie nie przesunie koncertu, powiedziała, że nie wpadło jej to do głowy. Zapytała, czy moglibyśmy to dla niej zrobić. Zgodziliśmy się i zadzwoniliśmy do Berlina i powiedzieliśmy organizatorowi, że koncert Anny należy przesunąć ponieważ ma jeszcze jeden występ w Krakowie. Organizator zgodził się, przełożył koncert i podziękował nam za telefon. Anna bardzo się ucieszyła z wiadomości i w zamian dała nam autograf i zaprosiła na scenę do wspólnego śpiewania. Po koncercie znowu pojawiło się tornado i zabrało nas do domu.
Karolina Marciniak